#Dzieci Wojny - Dzieci z Pawiaka
Warszawski Pawiak był największym więzieniem politycznym zorganizowanym przez Niemców na terenie okupowanej Polski. Według szacunków od 2 października 1939 r. do 21 sierpnia 1944 r. przeszło przez nie ok. 100 tys. osób, z czego 37 tys. zamordowano, a ok. 60 tys. wywieziono do obozów koncentracyjnych oraz miejsc odosobnienia w Niemczech. Na Pawiak trafiały m.in. kobiety w ciąży oraz dzieci i młodzież zaangażowane w działalność konspiracyjną.
Gestapo niejednokrotnie torturowało osoby w podeszłym wieku, nastolatki czy kobiety w zaawansowanej ciąży. Franz Bürkl, sierżant SS, funkcjonariusz Sipo na Pawiaku, słynący ze szczególnego okrucieństwa, znęcał się także nad najmłodszymi dziećmi – odbierał matkom osadzonym na Pawiaku niemowlęta i rozbijał ich główki o ścianę.
Do końca 1941 r. ciężarne więźniarki rodziły w szpitalach poza Pawiakiem. Jednak ze względu na udane próby ucieczek, zdecydowano przenieść porodówkę do żeńskiego oddziału więzienia – zwanego Serbią. Na Pawiaku odebrano łącznie 25 porodów. Rozwiązanie chroniło niemowlę i matkę przed wywózką do obozu koncentracyjnego, choć Niemcy potrafili bez wyrzutów sumienia rozstrzelać kobietę nawet w dziewiątym miesiącu ciąży.
Jedną z najbardziej dziś znanych akcji porodowych na Pawiaku przeżyła Maria Rutkiewicz. Kobieta, będąc w ósmym miesiącu ciąży, przechodziła przez okrutne tortury i przesłuchiwania. Uratowały ją polskie lekarki, które pod pretekstem bólów porodowych zabrały ją do pawiackiego szpitala. 16 lutego 1944 r. na świat przyszły bliźnięta Marii – Jaś i Małgosia. Dzięki wsparciu Towarzystwa Opieki nad Więźniami, tzw. Patronatowi, całej trójce udało się przeżyć.
Ciąża dla kobiet w Pawiaku była niezwykle trudnym przeżyciem także ze względu na niedożywienie. Urodzona w więzieniu Lilii Jagodzińska Hamann wspomina, że jej matka po porodzie ważyła niespełna 37 kg i nie miała pokarmu. Tylko dzięki pomocy Patronatu dziecko udało się uratować – zaopatrywał młodą matkę w mleko w proszku i surową marchewkę, z której można było pozyskać sok.
Jednym z więźniów Pawiaka był późniejszy dr n. med. Jan Herburt-Heybowicz, który trafił tam wraz z matką jako niespełna trzymiesięczne dziecko. Na Pawiaku spędził prawie dwa lata swojego życia. Poza więzienną codziennością nie znał innego życia. Małemu Janowi i jego matce udało się przeżyć dzięki paczkom od babci. Kobiety zwracały się do siebie w listach jak do obcych sobie osób, aby nie narażać babci na aresztowanie przez gestapo. Były bardzo ostrożne, ponieważ korespondencja podlegała cenzurze.
Wychowywanie niemowlaka w celi było niezwykle trudne. Jan Herburt-Heybowicz wspomina, że szczególnym wyzwaniem dla kobiety było dbanie o pieluchy. Nawet jeśli jego matce udało się je wyprać, to nie było ich gdzie wysuszyć. Robiła to więc, ogrzewając je własnym ciałem.
Kobiety i dzieci zmagały się także z ciężkimi chorobami. Najmłodsi więźniowie Pawiaka niedomagali z powodu zapalenia płuc, zatok, czerwonki czy ropnego zapalenia ucha. Dzieci niejednokrotnie cierpiały z powodu odparzeń.
Pawiak jest dziś symbolem martyrologii ludności Warszawy i zagłady elit polskiego narodu pod okupacją niemiecką. Ponadto jest świadectwem oporu społeczeństwa oraz walki Polskiego Państwa Podziemnego z terrorem i narzuconą władzą.