Nalot

W oddali dym z pożarów na Westerplatte. Ze zbiorów Muzeum II Wojny Światowej.

Drugi dzień obrony zaczął się na Westerplatte spokojnie. Nic nie zapowiadało, że będzie to dla załogi Składnicy dzień najcięższej próby. Dopiero około południa weszły do akcji działa artylerii pokładowej pancernika Schleswig-Holstein, jednak nie przeciwko Westerplatte, lecz polskim pozycjom w okolicach Gdyni. Polscy żołnierze wykorzystując dłuższy okres spokoju, czyścili i naprawiali broń. Część z nich mogła spożyć ciepły posiłek, jaki podano w koszarach, a ci którzy nie pełnili akurat służby na stanowiskach bojowych mogli się przespać.

Obsady Wartowni i placówek czuwały przez cały dzień, nie zauważyły jednak przeprowadzonej przed godziną 15 ewakuacji części ludności cywilnej z Nowego Portu. Była to cisza przed burzą, gdyż Niemcy przygotowywali nalot bombowy na polskie stanowiska obronne.

O godzinie 17.30 z lotniska pod Słupskiem wystartowało około 60 bombowców nurkujących Junkers Ju-87B. Uzbrojone były między innymi w bomby o wagomiarze: 500, 250 i 50 kilogramów, a także w pokładową broń maszynową. Samoloty zostały zauważone przez obrońców Składnicy około godziny 18. Po chwili maszyny jedna po drugiej schodziły do lotu nurkowego, rozpoczynając atak z wysokości około 4 tysięcy metrów. Przeraźliwy ryk silników i syren samolotów wypełnił powietrze. Polscy żołnierze szukali ochrony w przygotowanych schronach w pobliżu stanowisk bojowych.

„Złowroga cisza przed burzą przeciąga się do godz. 17.30. Wówczas przychodzi to, co przyjść musiało. Z nieba rozlega się potworny warkot. Nad Westerplatte nadlatuje 47 nurkowców hitlerowskich. Stukasy zjawiają się dwoma falami. Na półwysep walą się dziesiątki bomb 250 kg i zapalających, które padają m.in. na polanę przed koszarami.”

kpt. F. Dąbrowski