#DzieciWojny - Dzieci z Domu Sierot Janusza Korczaka
W 1912 r. z inicjatywy Janusza Korczaka w Warszawie powstał sierociniec dla żydowskich dzieci. Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu przez Niemców stolicy Dom Sierot kontynuował swoją działalność nawet w obliczu przymusowej relokacji spowodowanej utworzeniem getta. Korczak pomagał potrzebującym aż do ostatnich chwil swojego życia, gdy w obozie zagłady, wraz ze swoimi podopiecznymi, był prowadzony przez Niemców na śmierć.
Sierociniec dla żydowskich dzieci w Warszawie powstał dzięki decyzji Towarzystwa „Pomoc dla Sierot”. Budowę obiektu położonego przy ul. Krochmalnej 92 ukończono w 1912 r., a jego kierownikiem został Janusz Korczak – lekarz i pedagog. Na jego zastępczynię wybrano Stefanię Wilczyńską. Oboje pełnili swe funkcje bez pobierania wynagrodzenia. Miejsce wybudowania warszawskiego Domu Sierot wybrano ze względu na położenie – z dala od zatłoczonego centrum i na obrzeżach ówczesnego miasta, aby zapewnić dzieciom świeże powietrze oraz dużo zieleni.
Spokojne życie dzieci i personelu Domu Sierot uległo diametralnej zmianie w październiku 1940 r. Wówczas wszyscy musieli przenieść się do getta utworzonego przez Niemców na terenie Warszawy. Ulokowano ich w ciasnym i nieprzystosowanym budynku Szkoły Handlowej im. Roeslerów przy ulicy Chłodnej 33. W październiku 1941 r. doszło do kolejnej przymusowej przeprowadzki, tym razem do gmachu Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Pracowników Handlowych i Przemysłowych przy ul. Siennej 16. Liczba dzieci wzrosła już do ponad 250. Życie w getcie było coraz trudniejsze, m.in. ze względu na ciasnotę, kiepskie warunki sanitarne, panującą epidemię oraz głód.
5 sierpnia 1942 r. wychowanków i opiekunów przepędzono z ul. Siennej na Umschlagplatz – miejsce koncentracji Żydów z warszawskiego getta, których przewieziono następnie do niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady w Treblince. Przyjaciele Korczaka oferowali mu pomoc, byli gotowi na zorganizowanie mu wyjścia z getta i znalezienie bezpiecznej kryjówki poza jego murami, jednak nie był on tym pomysłem zainteresowany. Tak samo jak jego współpracownicy z Domu Sierot, którzy nigdy nie pozostawili dzieci samych.
Jedną z osób, która widziała Janusza Korczaka podczas marszu na Umschlagplatz, była Irena Sendlerowa. Zapamiętała go w następujący sposób: „Był już wtedy bardzo chory, a mimo to szedł wyprostowany, z twarzą przypominającą maskę, pozornie opanowany. Szedł przodem tego tragicznego pochodu. Najmłodsze dziecko trzymał na ręku, a drugie maleństwo prowadził za rączkę. We wspomnieniach różnych osób jest tak, a w innych inaczej, co nie znaczy, że ktoś się myli. Trzeba tylko pamiętać, że droga z Domu Sierot na Umschlagplatz była długa. Trwała cztery godziny. Widziałam ich, kiedy z ulicy Żelaznej skręcali w Leszno”.
Janusz Korczak wraz z ok. 200 podopiecznymi oraz opiekunami z Domu Sierot został zamordowany w niemieckim nazistowskim obozie zagłady w Treblince. Na podstawie orzeczenia Sądu Rejonowego w Lublinie z 27 marca 2015 r. za datę ich śmierci przyjęto 7 sierpnia 1942 r.