14 sierpnia obchodzimy rocznicę męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana Kolbego
Został zamordowany w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, 14 sierpnia 1941 r. zastrzykiem z fenolu. Dziś mija 76 rocznica tego najpiękniejszego świadectwa ludzkiej siły w czasach największego kataklizmu w dziejach ludzkości.
„Nasz święty współwięzień przede wszystkim ocalił w nas człowieczeństwo. Był duchowym pasterzem w komorze głodowej, wspierał, prowadził modlitwy, rozgrzeszał i wyprowadzał umierających znakiem krzyża na drugi świat. W nas, ocalałych z selekcji, umocnił wiarę i nadzieję. Pośród tego zatracenia, terroru i zła, przywrócił nadzieję”.
Tak franciszkanina, św. ojca Maksymiliana Marię Kolbego wspominał kilka lat temu Michał Micherdziński (1919-2006), jeden z ostatnich świadków apelu w niemieckim obozie KL Auschwitz, na którym o. Maksymilian oddał swoje życie za Franciszka Gajowniczka, współwięźnia wyselekcjonowanego za karę wraz z 9 innymi więźniami na śmierć z głodu.
To było we wtorek, 29 lipca 1941 r. Około godziny 13-tej obozowa syrena ogłosiła ucieczkę jednego z więźniów. Na zwołanym apelu, brak stwierdzono na bloku 14a. Esesmani najpierw ogłosili morderczy wielogodzinny kolejny apel, a następnie rozpoczęli selekcję skazanych na śmierć głodową. Po wskazaniu na Franciszka Gajowniczka, o. Maksymilian opuścił szereg i oznajmił katom z Auschwitz „Ja chcę umrzeć za niego. On ma żonę i dzieci”. Gajowniczek wrócił do szeregu, o. Maksymilian trafił do celi wraz z innymi skazanymi. Przeżył najdłużej.