#ŻycieWCzasieWojny - Święta Bożego Narodzenia żołnierzy na obczyźnie, więźniów obozów i jeńców

#ŻycieWCzasieWojny - Święta Bożego Narodzenia żołnierzy na obczyźnie, więźniów obozów i jeńców

Boże Narodzenie dla żołnierzy na obczyźnie, jeńców i więźniów obozów było czasem tęsknoty za rodziną i ojczyzną. Strapienie i często brak wieści od najbliższych kładły się cieniem na sercu, mimo wszystko jednak starali się oni w miarę możliwości godnie uczcić dzień narodzin Chrystusa.

Żołnierze z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie starali się stworzyć choćby namiastkę atmosfery świąt Bożego Narodzenia. Wielu z nich wiara dawała otuchę i ukojenie w najtrudniejszych chwilach, dlatego też nie zapominali oni o niedzielnej mszy świętej oraz o dzieleniu się opłatkiem w Wigilię. O tym, jak bardzo było to dla nich, ważne świadczą słowa kapitana pilota Polskich Sił Powietrznych Tadeusza Szumowskiego:

Podjęliśmy mocne postanowienie, by spędzić święta w możliwie najlepszy sposób, a pomógł nam w tym nasz oficer wywiadowczy. Był to Anglik, ale rozumiał co nieco po polsku i był nam dobrym przyjacielem. […] Usłyszawszy naszą rozmowę o Wigilii i problemach ze znalezieniem karpia, szczupaka i innych ryb słodkowodnych, pozwolił nam na połów ryb w olbrzymich jeziorach połączonych z morzem na jego posiadłości. […] W brytyjskich siłach zbrojnych zwyczajem jest, że oficerowie podają obiad świąteczny swym podwładnym, ale my celebrowaliśmy Wigilię razem, niezależnie od stopnia, pijąc i śpiewając polskie kolędy pełnym głosem. Byliśmy wprawdzie daleko od domu, ale ta część Anglii stała się Polską na tę jedną okazję i śmieliśmy się i żartowaliśmy, nawet jeżeli był to śmiech przez łzy.

W zdecydowanie gorszej sytuacji byli żołnierze polscy, którzy przebywali w obozach jenieckich zarządzanych przez sowieckie NKWD, gdzie choćby najmniejszy przejaw życia religijnego był zakazany. Pomimo ogromnego ryzyka polscy więźniowie nie zrezygnowali z organizacji Wigilii 1939 r., o czym wspomina ks. Zdzisław Peszkowski, jeden z nielicznych ocalałych z obozu kozielskiego:

Nawet w tamtych trudnych warunkach udało nam się zorganizować święta. Każdy w moim sektorze dostał nawet jakiś malutki podarek. […] Przed dzieleniem się opłatkiem wysyłaliśmy najmłodszego, aby zobaczył, czy już świeci gwiazda. Wśród nocnej ciszy zaczęliśmy Wigilię. Najstarszy z nas przeczytał wyjątek z Pisma Świętego, który odpisałem z mszalika pewnego majora, szczęśliwego posiadacza takiego skarbu, i składaliśmy sobie życzenia. […] Wyjść w nocy nie było wolno… choć tak pięknie było na świecie: nieskalany śnieg, cisza, niebo roziskrzone gwiazdami i myśli, które tylko modlitwą się uskrzydlały.

Wspomnijmy też o więźniach niemieckich obozów koncentracyjnych, dla których okres świąt Bożego Narodzenia był także niezwykle trudny. W 1940 r. więźniowie KL Auschwitz po raz pierwszy otrzymali paczki od swoich rodzin, o czym wspomina Witold Pilecki:

[…] nie żywnościowe! Żywnościowych nie wolno było wysyłać do nas, żeby nam nie było za dobrze. Otrzymano paczkę pierwszą w Oświęcimiu – paczkę odzieżową. Zawierającą rzeczy z góry określone: sweter, szalik, rękawice, nauszniki, skarpetki. Więcej nic przysyłać nie można było. W czyjej paczce była bielizna – szła do worka w „Effektenkammer” pod Nr. więźnia i tam leżała. […] Paczka była jedna – jedyna w roku, na Boże Narodzenie, nie zawierała jedzenia – a jednak była i potrzebna, ze względu na ciepłe rzeczy i miła – bo z domu.

W 1942 r. więźniowie KL Auschwitz po raz pierwszy mogli otrzymać, oprócz paczek z odzieżą, również te z żywnością, wydawane jednak dopiero 6 stycznia, w dniu święta Epifanii (Objawienia Pańskiego), o czym wspomina więzień Stanisław Tomaszewski:

Każdy z nas miał nadzieję, że dostanie z domu paczkę. Ten temat był przedmiotem poapelowych rozmów. Ileż to było opowiadań, jak to się święta obchodziło na wolności w domu. Po każdej takiej rozmowie zawsze byłem bardzo głodny […]. Paczek na święta nie wydano. Dostałem je w pierwszym tygodniu stycznia – w Trzech Króli. Było ich aż pięć, po 20 dag każda. Przy wydawaniu musiałem się podzielić z blokowym i schreiberem. To, co zostało, zjedliśmy z kolegami za jednym posiedzeniem.

Święta w obozie koncentracyjnym były dla więźniów przygnębiające i smutne. Był to czas tęsknoty za najbliższymi, za wolnością oraz normalnym życiem.