Na wystawie głównej MIIWŚ postać Witolda Pileckiego jest prezentowana w sekcji poświęconej obozom koncentracyjnym. Przedstawiony na zdjęciu fragment ekspozycji został udostępniony gościom w marcu 2018 r.

Witold Pilecki w Auschwitz | #M2WSwirtualnie

Dzisiaj przypada 77. rocznica ucieczki z KL Auschwitz por. Witolda Pileckiego (1901-1948), numer obozowy 4859. W piekle obozu spędził 947 dni budując tam siatkę konspiracyjną i dokumentując niemieckie zbrodnie.

Decyzję o dostaniu się do obozu Auschwitz na ochotnika W. Pilecki podjął latem 1940 r. Konsultował ją ze swoim konspiracyjnym dowódcą mjr. Janem Włodarkiewiczem, komendantem Tajnej Armii Polskiej (TAP), za wiedzą Komendanta Głównego Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) gen. Stefana Roweckiego „Grota”. Decydując się na dobrowolne osadzenie w Auschwitz rozstawał się z rodziną. Nie miał żadnej gwarancji, że kiedykolwiek ujrzy jeszcze swoją żonę i dwoje dzieci. W dniu 19 września 1940 r. podczas niemieckiej łapanki w Warszawie, Pilecki celowo dał się schwytać i 21 września trafił do obozu. Tu Niemcy oznaczyli go numerem 4859. Został aresztowany jako Tomasz Serafiński i pod takim nazwiskiem przebywał w obozie. Misja Pileckiego zakładała w pierwszej kolejności zdobycie i przekazanie przełożonym informacji o warunkach panujących w obozie oraz o zbrodniach popełnianych przez obsługę SS. Następnie miał on założyć siatkę konspiracyjną oraz zorganizować łączność ze strukturami Polskiego Państwa Podziemnego. W dalszej kolejności przewidywano przygotowanie obozu do walki, gdyby nadarzyła się sprzyjająca ku temu okazja. Pilecki, utworzoną przez siebie w KL Auschwitz, wojskową siatkę konspiracyjną nazwał Związkiem Organizacji Wojskowych (ZOW) i oparł ją na systemie „piątek” - małych grup działających niezależnie od siebie i prawie nic o sobie nie wiedzących, aby w razie zdemaskowania, uniemożliwić zdekonspirowanie całej siatki. W sporządzonym później „Raporcie W” w ten sposób opisuje działania owych „piątek”: 


„Praca polegała na: organizowaniu dożywiania, opiece na 'Krankenbau”, organizowaniu dostaw bielizny, urządzaniu na lepszych posadach, podtrzymywaniu na duchu, kolportowaniu wiadomości z zewnątrz, łączności z cywilną ludnością, przekazywaniu wiadomości obozowych na zewnątrz, powiązaniu jednostek dla skoordynowanej akcji opanowania obozu w chwili, gdy takowa nadejdzie z zewnątrz w formie rozkazu – bądź desantu. W wysiłku pracy codziennej – walczyliśmy o to, by jak najwięcej dać braciom – Polakom sił i o to, by jak najmniej oddać do komina krematorium istnień polskich.” 


Wśród członków ZOW znaleźli się m.in.: polscy działacze polityczni, pracownicy naukowi, lekarze, oficerowie Wojska Polskiego, kadeci szkół wojskowych, harcerze i duchowni. Początkowo meldunki opisujące obozową rzeczywistość, wysyłane były za pośrednictwem więźniów zwalnianych z obozu. Kolejne z nich przekazywano poprzez kontakty członków ZOW z przyobozowym ruchem oporu za pośrednictwem robotników, dochodzących do pracy na teren obozu. Poza tym wykorzystywano znajomości z Polakami mieszkającymi w Oświęcimiu i w sąsiednich wioskach. W rezultacie tych działań do Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej - Armii Krajowej, docierały raporty dotyczące terroru i ludobójstwa, którego SS dokonywało na więźniach obozu. Dodatkowo raporty, przygotowywane regularnie przez „Witolda”, poprzez komórkę „Anna” w Szwecji trafiały na Zachód. Plan Pileckiego zakładał, aby w pierwszej kolejności więźniowie-członkowie ZOW tworzyli w blokach siatki konspiracyjne, które następnie w momencie zaatakowania obozu z zewnątrz przez oddziały AK, z równoczesnym zrzutem broni, miały poderwać do walki o wyzwolenie obozu jak najwięcej niezrzeszonych więźniów. 


„W sierpniu 1942 podzieliłem wszystkie siły na bataliony, kompanie i plutony, wyznaczając rejony działania, łącząc w bataliony poszczególne bloki i wyznaczając dowódców. Nie prosiliśmy przecie nikogo o jakąkolwiek pomoc, czekaliśmy na rozkaz – zezwolenie wszczęcia akcji samodzielnej lub – zakaz takowej.”


W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Pilecki wraz z dwoma współwięźniami, Janem Redzejem i Edwardem Ciesielskim, podjął udaną próbę ucieczki z obozu. Na tę decyzję wpłynęło zagrożenie zdekonspirowania oraz jego głębokie przeświadczenie o konieczności przedostania się do Warszawy, aby w Komendzie Głównej AK zabiegać o zgodę na wszczęcie walki w celu oswobodzenia więźniów KL Auschwitz. Samą ucieczkę Rotmistrz opisał w następujący sposób:


„Wykorzystaliśmy nastrój świąt Wielkanocnych w obozie i mniejszą czujność fetujących władz. W wielką sobotę – udając chorego – przeniosłem się na „krankenbau” - na blok tyfusowy. Pierwszego dnia świąt „byłem chory”, gdyż piekarnia nie pracowała. Drugiego dnia świąt - musiałem wyjść ze szpitala, gdyż piekarnia zaczynała pracę. „Dowcip” - polegał na tym, żeby wbrew przepisom lagrowym wyrzucili mnie na inny blok i żeby tym blokiem był 15-sty, gdzie mieścili się piekarze, żeby mnie wbrew przepisom szpitalnym w ogóle po dwóch dniach wyrzucili z bloku tyfusowego, skąd nie wolno było wyjść bez kwarantanny i żeby mnie – zdrowego już – nie widział nikt, w czasie gdy „robiłem się” piekarzem. Blokowy myślał, że przychodzimy jako nowi piekarze do nowopowstającej piekarni. W miasteczku rozdzieliliśmy się na dwie grupy, 2 więźniów i 2 esesmanów idzie do małej piekarni, a my 6-ciu z 2 esesmanami poszliśmy do wielkiej. Pracowaliśmy ciężko. Gorąco z pieców wypędzało z nas setne już poty. Drzwi były zamknięte, nie mogliśmy być pewni, że po usunięciu wszystkich przeszkód - na pewno się otworzą – bo jeden zaczep był od zewnątrz. Musiały zajść szczęśliwe zbiegi okoliczności, by drogi przebiegających w różnych kierunkach piekarzy, a krzyżujące się ze śladami łażącego z kąta w kąt żołnierza – w rezultacie dały taki moment, gdy żadne oko na drzwi nie było skierowane, i jednocześnie musiało to się zbiec z momentem, kiedy my trzej byliśmy w pobliżu drzwi i mogliśmy nieznacznie zrobić skok po ubrania. Możliwości wyjścia z minuty na minutę się zwiększały, to znów malały – napięcie nerwów potęgowało się i słabło. Nareszcie moment odpowiedni. Podbiegam do 81, jednocześnie 82 przymyka na chwilę inne drzwi, naciskamy szybko na właściwe drzwi, wreszcie rozwarły się przed nami! Skok i pęd z ubraniem pod pachą. W towarzystwie 81 i 82 opuściłem obóz w Oświęcimiu w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943. Byłem w tym piekle 947 dni i tyleż nocy. Trudno opisać piękno marszu tej pierwszej nocy i paru dni następnych. Po kłopotliwym przebrnięciu granicy Gubernatorstwa, zagłębiliśmy się w lasy Puszczy Niepołomickiej. Dnia 1 maja byłem z kolegami u celu.”


Witold Pilecki spędził w obozie ponad dwa i pół roku. Stworzył Związek Organizacji Wojskowej, który przygotowywał więźniów do ewentualnej walki z niemiecką załogą. Przez cały ten czas pozostawał w kontakcie z ZWZ-AK i przesyłał raporty o obozie do Komendy Głównej. Po prawie 3 latach zdecydował się na ucieczkę, gdy zaistniała realna groźba dekonspiracji. Sama ucieczka, jak i jej moment zostały precyzyjnie wybrane, na czas kiedy strażnicy byli najmniej czujni. Podczas Świąt Wielkanocnych, w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r., wraz z dwoma współwięźniami zbiegł z obozu. Po ponad 100 kilometrowej ucieczce wspólnie dotarli do Nowego Wiśnicza. Tu Pilecki poznał prawdziwego Tomasza Serafińskiego, który był zastępcą dowódcy AK w tym rejonie. W czerwcu 1943 r. Pilecki przebywając nadal w Nowym Wiśniczu, sporządził raport zwany „Raportem W”, w którym zawarł informacje dotyczące osobistych przeżyć, terroru oraz dokonywanego w KL Auschwitz ludobójstwa. W skład tego dokumentu wchodził także raport „Teren S”, który zawierał informacje o działalności kpt. dr Władysława Deringa oraz dr Rudolfa Diema. Był on ściśle tajny ze względu na groźbę dekonspiracji struktury ruchu oporu w Auschwitz. Pilecki jesienią 1943 r. przekazał „Raport W” Komendzie Głównej AK.
W sierpniu 1944 r. Witold Pilecki wziął udział w Powstaniu Warszawskim, po upadku którego znalazł się w niewoli najpierw w stalagu Lamsdorf, a później w oflagu Murnau. Po jego wyzwoleniu przez żołnierzy amerykańskich przedostał się do Włoch, gdzie wstąpił do II Korpusu Polskiego. Wówczas napisał drugą wersję „Raportu W”, który liczył ponad 100 stron maszynopisu i został uzupełniony o osobiste refleksje autora. Właśnie ta wersja jest dzisiaj najbardziej znana i rozpowszechniana. 

Do kraju opanowanego przez komunistów powrócił jesienią 1945 r. z misją prowadzenia działalności wywiadowczej na rzecz II Korpusu Polskiego. W 1947 r. został jednak aresztowany i poddany bardzo brutalnemu śledztwu. W jego trakcie powiedział: „Auschwitz to była igraszka”. 15 marca 1948 r. w wyniku sfingowanego procesu skazano go na karę śmierci. Bierut nie skorzystał z prawa „łaski” o którą wystąpili obrońca, przyjaciele oświęcimscy i małżonka. 

Witold Pilecki został zamordowany w więzieniu na Mokotowie metodą katyńską przez strzał w tył głowy w dniu 25 maja 1948 r. Jego ciała jak dotąd nie odnaleziono.

Monika Gomółka
Dział Wystaw 
Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku