Muzeum II Wojny Światowej włączyło o. Maksymiliana Kolbego do wystawy głównej

Muzeum II Wojny Światowej włączyło o. Maksymiliana Kolbego do wystawy głównej

Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku otrzymało rysunek przedstawiający polskiego męczennika przekazany przez Centrum św. Maksymiliana w Harmężach. Stał się częścią wystawy głównej w ramach zapowiadanych zmian dotyczących postaci polskich bohaterów.

Dzięki życzliwości zakonu franciszkanów na naszej wystawie można oglądać dzieło Mariana Kołodzieja, gdańskiego artysty. Był on też współwięźniem o. Kolbego w Auschwitz – informuje prof. Rafał Wnuk, p.o. dyrektora MIIWŚ w Gdańsku.

Wykonany ołówkiem rysunek pt. „Kolbe ratuje” został umieszczony w części ekspozycji poświęconej życiu w obozach koncentracyjnych, obok gipsowej maski pośmiertnej ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego.

Artefakt jest dla nas punktem wyjścia do opowiedzenia o ludziach, których zachowanie było sprzeciwem wobec norm narzuconych w obozie przez Niemców. W miejscu tym ukazani są ci, którzy wybrali postawę pomocy innym, a nie ratowanie własnego życia za wszelką cenę. Tego typu zachowanie najczęściej prowadziło ich do śmierci. Ojciec Kolbe jest na naszej ekspozycji symbolem poświęcenia – wyjaśnia prof. Wnuk.

Autor wizerunku polskiego zakonnika – Marian Kołodziej, w 1940 r. stał się jednym z pierwszych więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz (numer obozowy 432). Po wojnie ukończył studia na wydziale scenografii Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Przez wiele lat był scenografem Teatru Wybrzeże w Gdańsku i jego honorowym obywatelem. Był również twórcą ołtarzy papieskich w Gdańsku podczas pielgrzymek papieża Jana Pawła II w latach 1987 i 1999.


W ostatnich latach w swojej twórczości zaczął poruszać tematykę obozową. Stworzył cykle prac odwołujących się do osobistych przeżyć z pobytu w KL Auschwitz-Birkenau, których stała wystawa pt. „Klisze pamięci – labirynty” znajduje się we franciszkańskim Centrum św. Maksymiliana w Harmężach koło Oświęcimia. Wiele z nich zostało poświęconych właśnie o. Maksymilianowi Kolbemu.

Pracę nad „Kliszami pamięci” Marian Kołodziej rozpoczął w 1993 r., a zakończył w maju 2009 r., kilka miesięcy przed śmiercią. W ciągu 16 lat stworzył ponad 260 dzieł rysunkowych różnej wielkości. Ta wyjątkowa i jednocześnie przerażająca opowieść została ukazana za pomocą najprostszych środków plastycznych – mówi Monika Krzencessa-Ropiak, kierowniczka Działu Wystaw MIIWŚ.

Na wystawie głównej MIIWŚ rysunek jest prezentowany wraz z informacją o tym, jak niemieckie obozy systemowo odzierały więźniów z człowieczeństwa:
„Niemcy dążyli do przerobienia ich na niezdolną do humanitarnych odruchów bezwolną masę. Ci więźniowie, którzy starali się nieść bezinteresowną pomoc nieznajomym, zmniejszali swe szanse na przeżycie. Jednocześnie to właśnie oni dawali świadectwo niezgody na okrutną obozową logikę. Jedni czerpali siłę z wiary w Boga, drudzy z innych źródeł. Dla pierwszych szczególne znaczenie miała możliwość podtrzymywania w obozie zakazanych przez esesmanów praktyk religijnych. Dużym szacunkiem cieszyli się duchowni różnych wyznań bezinteresownie wspierający współwięźniów. Niekiedy płacili za to najwyższą cenę”.


Zwiedzający może również przeczytać życiorys o. Kolbego (1894–1941):
„(…) zakonnik (franciszkanin), misjonarz w Japonii, dyrektor największego w Polsce katolickiego wydawnictwa, więzień KL Auschwitz. W obozie w tajemnicy odprawiał msze i spowiadał. 29 lipca 1941 r. w ramach kary za ucieczkę jednego z osadzonych Niemcy wybrali 10 więźniów, którzy mieli zostać zagłodzeni na śmierć. Ojciec Kolbe słysząc, że jeden ze skazanych ma żonę i dzieci, zaproponował esesmanom, że pójdzie w zamian za niego do bunkra głodowego. Ci wyrazili na to zgodę. Gdy 14 sierpnia 1941 r. okazało się, że zakonnik wciąż żyje, uśmiercili go zastrzykiem z fenolu”.


Podpisy były konsultowane z historykami z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu i z franciszkanami prowadzącymi Centrum św. Maksymiliana Marii Kolbego.


Następnym krokiem MIIWŚ będzie włączenie do ekspozycji opowieści o rodzinie Ulmów. Stanie się to poprzez artefakt będący kiedyś własnością Józefa Ulmy.