#HistoriaWesterplatte - Domniemani Westerplatczycy
Na przestrzeni lat, a zazwyczaj w momentach większego zainteresowania tematem Westerplatte, objawiali się coraz to nowi niezweryfikowani, a tym samym domniemani westerplatczycy, których obecności na półwyspie we wrześniu 1939 r. nie potwierdza żaden z zachowanych dokumentów archiwalnych. Zjawisko to stało się jednym z kluczowych zagadnień związanych z badaniami prowadzonymi nad Westerplatte: czy dana osoba jedynie podszywa się pod obrońcę, czy może jest jednak zapomnianym bohaterem? Próbując w pełni odpowiedzieć na tak postawione pytanie, należy przede wszystkim zająć się każdym z takich przypadków indywidualnie. W zależności od badacza zajmującego się tematem Wojskowej Składnicy Tranzytowej, wykaz rzekomych obrońców zawiera zazwyczaj od kilku aż do kilkudziesięciu nazwisk. Przez wiele lat ich weryfikacją zajmowała się m.in. badaczka historii Westerplatte – Stanisława Górnikiewicz. Obecnie, gdy wszyscy westerplatczycy już nie żyją, możemy jedynie domniemywać, co stało za chęcią przyłączenia się do zaszczytnego grona obrońców. Powodów takich było z pewnością wiele.
Dokumenty wytworzone przez stronę polską – w tym rozkazy komendanta Wojskowej Składnicy Tranzytowej – z których mogą obecnie korzystać badacze zajmujący się tematem Westerplatte, urywają się w połowie sierpnia 1939 r. Na podstawie szczątkowo zachowanych odpisów oraz innych poszlak należy założyć, że do końca sierpnia 1939 r. komendant załogi sporządził co najmniej jeszcze jeden rozkaz, który najprawdopodobniej nie przetrwał do czasów współczesnych. Taki stan rzeczy, a także zapisy i zestawiania każące przypuszczać, że na Westerplatte we wrześniu 1939 r. przebywało i walczyło więcej niż 208 żołnierzy, uwiarygadniają m.in. koncepcję większej liczby obrońców niż tylko tych potwierdzonych źródłowo. To właśnie zgłaszający się po wojnie domniemani westerplatczycy, których w pierwszych latach nie sposób było odszukać na listach załogi, oraz „odnajdujący się” co pewien czas prawdziwi, lecz zapomniani obrońcy Westerplatte, stawali się przedmiotem licznych dywagacji zżytej ze sobą grupy byłych żołnierzy ze składnicy. Zazwyczaj to właśnie oni starali się zweryfikować wszelkie zgłoszenia. Jednak, z biegiem lat, stawało się to coraz trudniejsze, a historie potencjalnych obrońców uwiarygadniały zarówno ich szczegółowość, jak i przekazy sugerujące kolejne wzmacniania załogi, do których miało dochodzić aż do ostatnich dni pokoju 1939 r. Samo środowisko westerplatczyków, które z czasem rozbiło się na kilka mniejszych podgrup, nie było w stanie samodzielnie weryfikować kolejnych zgłaszających się, niepotwierdzonych obrońców Westerplatte. Zwrócono się więc o pomoc do badaczy tego zagadnienia. W częściowo zachowanej korespondencji (która najpierw trafiała do Związku Obrońców Westerplatte, następnie w latach sześćdziesiątych m.in. do por. Leona Pająka, najwyższego w tym czasie stopniem oficera dawnego Westerplatte) pojawia się liczny zbiór listów od osób chcących powołać się na okoliczność odbywania służby w trakcie obrony Westerplatte. Podczas ich szczegółowej analizy nie dziwi wielość dygresji i odbieganie od zasadniczego tematu obrony Westerplatte. Można zauważyć pewną prawidłowość, że od lat sześćdziesiątych liczba domniemanych westerplatczyków wzrosła wraz z rozpowszechnieniem się książek poruszających tematykę Westerplatte, zwłaszcza wznawianego wielokrotnie dzieła Zbigniewa Flisowskiego Westerplatte, w którym licznie zebrane i opublikowane relacje obrońców w bardzo barwny sposób opisywały walki na terenie Wojskowej Składnicy Tranzytowej.
Temat fałszywych westerplatczyków stał się przyczynkiem do przeanalizowania losów jednego z uznawanych za pewnych obrońców. Najprawdopodobniej wyszczególniony w rozkazach obrońca Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte został w ostatnich dniach sierpnia 1939 r. odesłany do szpitala w Gdyni. Było to spowodowane brakiem możliwości leczenia na terenie składnicy oraz relatywnie ciężkim stanem zdrowia polskiego żołnierza. Hipoteza ta jest oparta z jednej strony na rozkazach dziennych dowódcy Oddziału Wartowniczego, z drugiej na krytycznej analizie jego wspomnień związanych przede wszystkim z wydarzeniami, które zaszły już po kapitulacji składnicy.
Westerplatczyk ów miał zostać ranny w trakcie walk, a po opatrzeniu ran dalej walczyć aż do samej kapitulacji. Po internowaniu oraz przewiezieniu do stalagu IA już w połowie września 1939 r. miał zainicjować udaną ucieczkę, podczas której natknął się na rozproszone oddziały konne Wojska Polskiego. Dzięki nim dotarł po kilku dniach do Warszawy, gdzie z powodu niezaleczonej rany znalazł się ponownie w szpitalu. Następnie miał zostać ewakuowany, jednym z ostatnich pociągów sanitarnych, i dotrzeć do Wilna, gdzie ulokowano go w szpitalu na Antokolu. Po wkroczeniu Rosjan do miasta miał zostać wywieziony w okolice Kowna, do Rokiszek, gdzie pracował przymusowo około roku. W kolejnym transporcie został przewieziony do Kozielska, gdzie miał doczekać przybycia gen. Władysława Andersa. Ostatecznie został wcielony do tworzącej się w Sielcach nad Oką Dywizji Kościuszkowskiej, z którą przebył pełny szlak bojowy wiodący na zachód. Walczył m.in. pod Lenino, na Wale Pomorskim oraz brał udział w zdobyciu Berlina. Po wojnie powrócił do Polski i osiadł w pobliżu rodzinnej miejscowości na południu kielecczyzny.
Przykładów takich historii było więcej. Część z nich może się wydawać bardzo prawdopodobna. Inne były całkowicie nieprawdopodobne – w tym m.in. relacja o dołączeniu do załogi Westerplatte po bombardowaniu z 2 września 1939 r. Co ciekawe, mając możliwość porównywania różnych wersji wspomnień spisanych w pewnym odstępstwie czasu, widać wyraźnie, że ulegały one ciągłym modyfikacjom. Nie można już obecnie sprecyzować, czy zmiany te wynikały z zewnętrznych edycji tych samych tekstów, czy były różnymi wersjami podawanymi przez samego domniemanego obrońcę Westerplatte już po wojnie. Dopiero wnikliwa analiza i odszukiwanie niepublikowanych wcześniej dokumentów pozwala chociaż częściowo weryfikować minione wydarzenia.
Czasami dokumenty takie uwiarygadniają oczywiście historię przedstawioną przez westerplatczyków. Należy jednak krytycznie podchodzić do wszelkich relacji składanych przez domniemanych obrońców, zwłaszcza wiele lat po wojnie. Zazwyczaj przedstawiane wówczas wersje wydarzeń nie miały prawa wydarzyć się w rzeczywistości, a pasmo szczęśliwych zbiegów okoliczności, które najczęściej składały się na historię danego westerplatczyka, kazałoby jednak zachować daleko idąca ostrożność i zastanowienie nad innymi możliwościami ostatecznego odnalezienia wyjaśnienia obecności danego żołnierza na Westerplatte.