„…jak piasek sypnięty w oczy…”. Mały sabotaż w czasie II wojny światowej #DywersjaWSłużbieNiepodległej - Mały sabotaż #ArmiaKrajowaM2WŚ

Cykl historyczny #ArmiaKrajowaM2WŚ - Mały sabotaż

…jak piasek sypnięty w oczy… Mały sabotaż w czasie II wojny światowej #DywersjaWSłużbieNiepodległej

 

W pierwszym okresie okupacji (do ataku III Rzeszy na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r.) kierownictwo Związku Walki Zbrojnej, poprzedniczki Armii Krajowej, stało na stanowisku, że warunki wojskowo-polityczne nie pozwalają na prowadzenie skomasowanych akcji zbrojnych przeciwko Niemcom. Akceptowano natomiast działania pozafrontowe. Część z nich miała charakter psychologiczny – miały uzmysłowić wrogom istnienie nieustającego społecznego oporu i osłabić ich wolę walki. Inne, nazywane małym sabotażem, miały utwierdzać w Polakach przekonanie o istnieniu struktur konspiracyjnych oraz o możliwości zwycięstwa pomimo brutalnych represji okupanta.

 

Za prekursorkę małego sabotażu uważa się Elżbietę Zahorską (1915–1939) – studentkę i uczestniczkę Przysposobienia Wojskowego Kobiet podczas niemieckiej agresji na Polskę. Jesienią 1939 r. zerwała jeden z niemieckich plakatów propagandowych, przypisujących Wielkiej Brytanii odpowiedzialność za wybuch wojny. Złapana przez Niemców na miejscu zdarzenia została skazana na karę śmierci. Ludwik Landau (1902–1944) w prowadzonej przez siebie Kronice lat wojny i okupacji odnotował, że jej czyn znalazł wielu naśladowców: „Plakaty te są ciągle zdzierane lub przynajmniej częściowo darte, zwłaszcza losowi temu ulega część napisu z wyrazem «Anglio». Podobno to zdzieranie plakatów przypłaciło już życiem kilka osób, pobytem w więzieniu – większa liczba”. 

 

Jedną z pierwszych organizacji konspiracyjnych prowadzących tego typu działania była Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa (PLAN). Chcąc ośmieszyć zarządzenia okupanta, naklejali na afiszach o proklamacji Generalnego Gubernatorstwa wlepki o treści: „Marszałek Piłsudski powiedziałby: «A my was w d…. mamy»”.

 

Po rozbiciu przez Niemców PLAN-u celowość prowadzenia dalszej walki o charakterze psychologicznym dostrzegł m.in. Aleksander Kamiński (1903–1978), przedwojenny pedagog i działacz ZHP. Na początku 1940 r. zainicjował powstanie Organizacji Małego Sabotażu „Wawer” (nazwa nawiązywała do miejsca niemieckich masowych egzekucji na Polakach). W ten sposób Kamiński stał się formalnym twórcą małego sabotażu. Działalność tego typu definiował następująco: „Nie zabija on, to prawda, ale za to kłuje, i to kłuje dokuczliwie. Działa, jak piasek sypnięty w oczy, jak ukłucie komarów lub os, jak drzazga wbita pod paznokieć”.

 

Większość członków „Wawra” stanowili harcerze z podziemnych Szarych Szeregów. Wśród nich znaleźli się późniejsi bohaterowie okupacyjnej książki Kamińskiego Kamieni na szaniec: Aleksy Maciej Dawidowski „Alek” (1920–1943), Jan Bytnar „Rudy” (1921–1943) oraz Tadeusz Zawadzki „Zośka” (1921–1943). Ich działania polegały m.in. na zrywaniu niemieckich flag (np. „Alek” zdarł wielki hitlerowski sztandar z gmachu banku PKO w Warszawie), pisaniu antyniemieckich haseł na murach, rozlepianiu afiszy czy zarzucaniu polskich flag na latarnie oraz słupy i druty tramwajowe.

 

Od marca 1942 r. intensywnie malowano symbol polskiego oporu – powstały z połączenia liter „P” i „W”, oznaczających „Polskę Walczącą”, wpisanych w znak kotwicy. Grafika, która miała podtrzymać nadzieje rodaków na pokonanie okupanta, błyskawicznie pojawiała się na kolejnych budynkach, murach i parkanach Warszawy. Do najbardziej znanej akcji tego typu doszło w przededniu święta Konstytucji 3 Maja w 1942 r. „Rudy” namalował kotwicę na cokole pomnika Lotnika w rejonie dzielnicy niemieckiej zamieszkałej przez przedstawicieli władz okupacyjnych. Z kolei „Zośka” otrzymał honorowy tytuł „Kotwicki” za największą liczbę symboli wymalowanych na terenie Śródmieścia.

 

Mały sabotaż to także dezorganizowanie akcji propagandowych okupanta. W tym celu podłączano się z patriotycznymi audycjami do niemieckich megafonów propagandowych (tzw. szczekaczek). Tego typu cel miało również działanie „Rudego”, który przerobił napis „Jedźcie z nami do Niemiec” znajdujący się nad niemieckim biurem werbującym do pracy w Rzeszy na „Jedźcie sami do Niemiec”.

 

Na tym polu jednak największy rozgłos zyskała akcja „Alka” z 11 lutego 1942 r. Tego dnia zdjął z pomnika Mikołaja Kopernika (w przeddzień jego urodzin) tablicę z napisem „Dem Grossen Deutschen Astronomen” (pol. wielkiemu astronomowi niemieckiemu). Płytą tą Niemcy przykryli pierwotny napis „Mikołajowi Kopernikowi – Rodacy”, próbując w ten sposób kwestionować związki astronoma z polskością. W dowód uznania „Alkowi” został nadany honorowy pseudonim „Kopernicki” (jednocześnie ukarano go za przeprowadzenie akcji bez zgody dowództwa). W ramach odwetu Niemcy nakazali demontaż pomnika płk. Jana Kilińskiego, bohatera insurekcji kościuszkowskiej z 1794 r. „Alek” ustalił, że monument ukryto na terenie Muzeum Narodowego. W związku z tym na ścianie placówki wykonał duży napis: „Jam tu Ludu W-wy. Kiliński Jan”. Ponadto na cokole pomnika Kopernika umieścił plakat o treści: „W odwet za zniszczenie pomnika Kilińskiego zarządzam przedłużenie zimy o 6 tygodni. Mikołaj Kopernik astronom”. Nalepki o tej samej treści pojawiły się także na niemieckich obwieszczeniach. Żart się urzeczywistnił – surowa zima 1942 r. przeciągnęła się aż do kwietnia.

 

Wątki walki propagandowej z okupantem w postaci działań o charakterze psychologicznym są mocno widoczne na wystawie głównej Muzeum II Wojny Światowej. Na końcu opowieści o niemiecko-sowieckiej agresji na Polskę przedstawiamy sylwetkę Elżbiety Zahorskiej. W części poświęconej Polskiemu Państwu Podziemnemu znajduje się kopia zdemontowanej przez „Alka” tablicy z pomnika Kopernika. Tuż obok widnieje okupacyjne wydanie Kamieni na szaniec, w których Kamiński zawarł wiele opisów akcji małego sabotażu, utrwalając jednocześnie sylwetki „Alka”, „Rudego” i „Zośki” – członków „Wawra”, Szarych Szeregów i AK. Ze względu na duże zainteresowanie książka ukazała się w dwóch podziemnych wydaniach [1943 i 1944] i doczekała się licznych recenzji w prasie konspiracyjnej. Na wystawie znajdują się także druki mające przeciwdziałać wpływom niemieckiej propagandy na polskie społeczeństwo. Są to m.in.: ulotka potępiająca chodzenie do kin, w których repertuarze znajdowały się filmy propagandowe, a opłaty z biletów zasilały budżet okupanta, ulotka wyśmiewająca czytelników „Nowego Kuriera Warszawskiego”, jednej z tzw. gadzinówek, czyli propagandowej polskojęzycznej prasy wydawanej przez Niemców w Generalnym Gubernatorstwie, czy ulotka potępiające towarzyskie kontakty rodaków z okupantami (na ziemiach polskich jednak niezbyt rozpowszechnione). W naszych muzealnych zbiorach znajduje się czarno-biała fotografia przedstawiająca kotwicę namalowaną w 1942 r. na cmentarzu w Chęcinach, co wskazuje, że grafika ta bardzo szybko stała się symbolem Polski Walczącej również w rejonach leżących w oddali od Warszawy.

 

Mały sabotaż odegrał kluczową rolę zwłaszcza w pierwszym etapie okupacji polskich ziem. Niemcom uświadamiał istnienie oporu przeciwko ich brutalnym rządom, a Polakom dawał nadzieję na ostateczne zwycięstwo. Stanowił także doskonałe przygotowanie do późniejszej, już zbrojnej działalności przeciwko okupantowi. Przede wszystkim z powodu jego prostoty był naśladowany przez wiele osób, niekoniecznie uczestniczących w konspiracyjnych strukturach, co znacząco zwiększało zasięg antyniemieckich działań propagandowych.